wtorek, 12 lipca 2016

Rozdział 15

Po godzinie oprowadzania po moim domu, wreszcie nastała ta godzina, godzina mojej porażki.
Wszyscy zasiedli do stołów a Syriusz ciągle patrzył się na swoją kuzynkę, Bellatrix Lestrange. Nigdy nie mieli do siebie zbyt wielkiej sympatii. Podobno gdy Syriusz był mały, miała się nim opiekować Bella. Doszło do takiej katastrofy, że kot Syriusza został zamieniony w mrówkę i zmiażdżony przez tasak.
Jeszcze kiedyś, Bella podpaliła włosy Syriuszowi.(Dobrze, przejdźmy do kolacji) Bellatrix przechwalała się swoją najnowszą kolekcją czaszek ze zwierząt. James drapał się co chwile po włosach, a w jego koszuli można było dostrzec pot pod pachami. Co chwile rozmawiał ze mną żeby nikt o niego nic nie zapytał. Okazało się, że james genialnie gra w pacmana na automatach do gry. Wie on że to mugolski przedmiot, ale nic nie ma do mugoli. Nagle nastała ta chwila. Mój ojciec zerknął na mnie i zadał pytanie:
-Moja córko, jak ci się podoba twój nowy dom u ślizgonów? Jesteś tam popularna?
-Eee..Tato. Ja.. U nich się miewam dobrze! Nie daję po sobie pojechać (skłamałam).
-To świetnie. A.. Ty chłopcze, James prawda?
James przełknął ślinę. Zrobił się czerwony a jego serce pulsowało głośniej niż piosenki wigilijne śpiewane przez elegancką kapelę u nas w pokoju.
-Słucham panie.. Lord.
-Oj mój chłopcze. Jakiej jesteś krwi? I jak to się stało że taki chłopak przyjaźni się z moją córką?
-Jestem czystej krwi i.. Tak po prostu wyszło, mamy wspólne zainteresowania... Jestem również ślizgonem.
James mrugnął do mnie tak, że nikt nie zauważył.
-Ah, to przepraszam. Zwracam honor, a ty.. Syriuszu. Podejdź no do mnie dziecko.
Syriusz wstał i powędrował ku mojemu tacie.
-Syriuszu, jeszcze z ciebie wyrośnie porządny śmierciożerca, widzę to w tobie. Słuchajcie moje dzieci, może poróbcie coś ze sobą? Lucjuszu, zaproś moją córkę i jej przyjaciół do siebie. Na pewno będziecie się świetnie bawić, a widzę że wszystko zjedliście. Ja muszę porozmawiać z panem Malfoyem.
Lucjusz oburzony zaprowadził nas do swojego pokoju. Bał się mojego taty.
Narcyza siedziała w ciszy, tak jak my wszyscy.
-Ej, Lucek. Zbierasz karty czarodziejów? - Zaczął James.
-Eee nie? To jest tandetna zabawa dla małych czarodziei. Ja wolę kolekcjonować drogie relikwy po starych czarodziejach.  -Powiedział Lucjusz przemądrzając się.
-Aha. Pobawimy się w chowanego?
-Hah, przestań. To zabawa dla małych dzieci.
-Boisz się że nikt ciebie nie znajdzie i się zgubisz? - Wtrąciłam się.
-Co?! Jasne że nie. Dobra, będę w tym uczestniczył, jako na cześć mojego honoru.
-Dobra, ja liczę. -Powiedział James.
-Coo? Boisz się że ktoś ciebie nie znajdzie? Uu przykro.
-Hm.. Masz rację Lucjuszu, bardzo się boję, oh. Może Narcyza chce szukać?
-Mogę. -Powiedziała Narcyza.
-Chowamy się w obrębie domu, w ogrodzie, na ulicy. Jasne?-Powiedziałam.
-Jasne. Zaczynamy.
Pobiegliśmy schodami na dół. Byliśmy już w ogrodzie, a Narcyza pod furtką liczyła do 100.
Pomyślałam, że schowam się na ulicy przed domem koło wielkiego zaułku, gdzie były stare pudła i śmietniki. Schowałam się niczym myszka. Usłyszałam, że jako pierwszego, Narcyza znalazła Lucjusza, co dureń nie chciał się pobrudzić i schował się za krzaczkiem. Potem schwytała James'a. Syriusz widocznie się dobrze schował bo tak nas szukają już 10 minut. Zbliżał się wieczór, było ciemno. Nagle usłyszałam jak jacyś dwaj faceci idą przez zaułek, gdzie ja się schowałam. Okazało się, że to dwaj ślizgoni, którym kiedyś dokopałam..
-Ej śliczna, co tu w pudle siedzisz? Stary cię wyrzucił?
Chciałam uciec, ale jeden z nich mnie złapał za nogi a ja upadłam.
-Nie tak prędko mała, co tak uciekasz?
Jeden z nich, blondyn, wbił w moją rękę sztylet, a następnie zagroził że jak będę się drzeć to mnie zabiją. Byłam przerażona. Różdżkę mi zabrał wysoki brunet. Blondyn miał zamiar rozebrać mnie, ale ja go kopnęłam w jądra, ale to na nic ponieważ kopnął mnie w brzuch i ja upadłam. Nie wiedziałam co zrobić, płakałam ale nikt mnie nie słyszał. Krew leciała po całej podłodze, a oni mnie kopali i próbowali zgwałcić. Nagle ktoś rzucił na nich cruciatę. Ten ktoś, był w ciemnym ubraniu, zabrakło mi siły żeby wstać i zobaczyć jego twarz, ale widziałam jak porządnie sprał tych gości że krwawili. Następnie on mnie wziął na ręce i spytał czy żyje. Okazało się że to Syriusz.
-Wszystko okej, po za zakrwawioną ręka i pobitymi nogami, dzięki Syriusz... Myślałam że już po mnie. Jak mnie znalazłeś?
-Schowałem się kilka metrów dalej od ciebie i usłyszałem płacz, natychmiast ruszyłem ku nich i nie dałem im za wygraną. Byli to dwaj bracia, Jason Shitis i Mason Shitis. Jesteś na pewno cała?
Postawił mnie na płaskim kamieniu, gdzie byliśmy przed domem.
-Na pewno.. Jeszcze raz ci dziękuje... Naprawdę. Uratowałeś mi życie.
-A! Bym zapomniał.
Syriusz wyjął z kieszeni moją różdżkę oraz naszyjnik.
-Ooo! Mój naszyjnik! To jedyna pamiątka po mamie, gdyby nie ty, to bym nie miała już żadnej pamiątki po niej...
-Proszę bardzo. Jestem do usług jeśli chodzi o te sprawy, a jeśli się martwisz czy mnie wyrzucą ze szkoły za ten czar, nie martw się. Mam sposoby.
Syriusz się do mnie uśmiechnął a ja do niego. Opatrzył mi ranę, a ja śpiąca położyłam się na jego ramieniu i patrzyłam się w gwiazdy. Utulił mnie ręką.
-Jaka jest twoja ulubiona gwiazda? -Spytał Syriusz.
-W sumie to nie mam ulubionej, lubię różne gwiazdozbiory.
-Moją jest Gwiazda Polarna. Wiesz dlaczego?
-Nie, powiedz?
-Bo ma najładniejsze kształty. Na przykład mała niedźwiedzica kojarzy mi się z Hogwartem.
-Heh, jakież to urocze. Można powiedzieć że Hogwart to nasz drugi dom.
-Taak.. Słuchaj Em, przepraszam że wtedy byłem dla ciebie niemiły. Nie znałem cię, a już ciebie oceniałem, wybaczysz mi?
-Jasne że tak.



***********************************************************************************Przepraszam że tak dłuuuuugo mnie nie było, ale są wakacje. Z okazji tego cudownego czasu, życzę wam wiele przeżyć, przygód, wakacyjnej miłości ;3 oraz byście byli szczęśliwi :D Pozdrawiam, wasza magiczna truskawka :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz