-Po co wam eliksir wieloskowy?
-Heh... Chcę przebrać postać Severusa, tego chłoptasia.. Którego lubi Lily. Jak ona może lubić jakiegoś łosia z tłustymi, czarnymi włosami i z bladą skórą jak jakiś nie wyżyty, skoro ma mnie?! - Hipsteryzował James.
-Hehe. Nie wiem. A jak się już w niego przemienisz.. To co powiesz Lily? Że jej nie lubi ?
-Tak, właśnie mam taki plan. Wprawdzie nie znajdziemy w Hogwarcie eliksiru wielosokowego...
-A nie łatwiej go zrobić?
-Kobieto! Robi się to z miesiąc! Nie chce mi się tyle siedzieć i robić ten eliksir. Dlatego.. W zakazanym lasu, jest z milion takich eliksirów wielosokowych! Są one ukryte wzdłuż kamieni nadziei w rzeczce Bloomstrang.
-Ukryte?
-Tak, istnieje legenda, że pewien czarodziej był genialnym alchemikiem i raz, gdy wybierał się na wyprawę w poszukiwaniu właśnie kamieni nadziei, natknął się na nie właśnie przy tej rzeczce. Że alchemik miał na imię Bloomstarng, nazwał tak tą rzekę, ponieważ w niej ukrywają się największe sekrety czarodziejów. Podczas wyprawy rozsypały mu się eliksiry i właśnie chcemy po nie iść. - Opowiedział Lupin.
-Oh.. Ale przecież te miejsce jest zakazane.. I jak my tam pujdziemy?!
-To proste, przemienimy się w animagów.
-Ah, no tak.
-Chcemy wyruszyć jutro w nocy.
-Tak! A teraz ogłaszam, że tu tejże spotkanie zakończone!
I wyszliśmy z tej komnaty na schody. Jak zwykle nie chciały działać, ale ku zdziwieniu.. Jak pogłaskałam obręcz schodów.. Natychmiast się odwróciły we właściwą stronę. Weszliśmy do naszego dormitorium po cichu.. Ale w moim pokoju.. Czekała na mnie nie miła niespodzianka..
Gdy chciałam już po cichu kłaść się spać, Lily patrzyła na mnie dziwnym wzrokiem..
-Gdzie byłaś?
-Eee... W łazience...
-Przecież w naszych dormitoriach są łazienki! I po za tym.. Nie było ciebie z kilka godzin!
-Eh... No wiesz.. Nie mogłam zasnąć to się przechadzałam przez Hogwart..
-Oo.. Nie mogłaś zasnąć? Też tak mam nie raz. Wiesz.. Daleko od rodziców.. To koszmar. Ale najważniejsze że jest się wśród przyjaciół, prawda?
-O, tak, tak.. Prawda.
- Tęsknisz za rodzicami? Bo moja mama to wogule była podekscytowana że ma w rodzinie czarownicę! Tylko moja siostra Petunia.. Nie była zadowolona. W dzieciństwie ciągle mi dokuczała, nazywała od dziwactw i stworów.. A ty.. Masz rodzeństwo?
-Nie, miałam mieć.. Ale moja mama umarła gdy była w ciąży..
-O.. Tak mi przykro..
-Dzięki.. Choć nie wiem nawet jak umarła.. Tata mi mówił że to z powodu choroby.. Lecz węże które spotkałam w pewnej komnacie, mówiły że inaczej zginęła...
-Czekaj.. Węże!?
-Ah, no tak.. Umiem mówić w języku węży. Tata w dzieciństwie przebywał w tamtej komnacie i opiekował się tym stadem węży..
-O jeny... Ja się boję węży!
-O... To przepraszam. Już o nich nie mówię.
-Naprawdę tak mi przykro z powodu mamy..
-Spoko, długo to przeżywałam.. Ale jest okej.
-A tata? Udziela ci wsparcia?
W tej chwili moje serce zamarzło.. Mój tata był niesamowitym człowiekiem zanim zginęła mama.. Teraz stał się chłodny i sam przebywa w swojej komnacie raz z śmierciożercami..
-Eh... Po śmierci mamy coś w nim pękło.. Mało się do mnie odzywa, ponieważ jemu ja przypominam mamę..
-Coś w tym jest... Jesteś bardzo ładna.. Na pewno twoja mama też taka była.
-Dzięki, heh. Połowa szkoła mnie się boi.. A ty jedyna mnie akceptujesz, dzięki Lily.
-Cóż, nie można oceniać ludzi bo genach tylko po cechach.
-Mądre słowa.
-Hah, Lily Poeta!
I tak przegadałyśmy całą noc. Dużo się dowiedziałam o Lily, jej siostra naprawdę była okropna. Zawstydzała ją przy znajomych, wyrywała jej głowy z lalek i pisała po tych lalkach kredkami.. Ukradła Lily pierwszą miłość...Współczuję jej. Gdy nadeszła już późna godzina, poszłyśmy spać.
Śnił mi się czarny pokój.. A w nim krzesło. Na tym krześle siedziała jakaś osoba... Była cała we krwi.
Kości wyrastawały jej z głowy i z ciała.. To co widziałam.. Było przerażające. Nagle ta postać zamieniła się w małą dziewczynkę z pluszkakiem. Uśmiechała się do mnie... Nagle ktoś wyższy od niej chwycił ją za plecy i skręcił jej kark. Kości wyrastawały jej z pleców, a gałek ocznych już nie posiadała.. Była totalnie martwa i gnębiona nawet po śmierci..
Nagle się obudziłam. Byłam cała spocona, z resztą jak zawsze kiedy się budzę. To co zobaczyłam w tym śnie.. Było straszne. Ciągle mam te zakrwawione łzy dziewczynki w oczach... Na szczęście nie obudziłam. Lily, spała jak zabita. Spojrzałam na zegarek i uznałam że pora się przygotowywać do lekcji. Obudziłam Lily, a ona jak zwykle pierwsza zajęła łazienkę. Postanowiłam nie czekać i przebrałam się w pokoju. Uczesałam włosy i założyłam szatę hogwarcką. Uznałam że powinnam nosić herb mojego domu.
Zobaczyłam na mój plan lekcji... Same eliksiry i wróżbiarstwo..
Gdy już byłam gotowa, ruszyłam z Lily na lekcję. Pierwszą lekcją były eliksiry.
Mieliśmy za zadanie stworzyć wywar śmierci. Jeju... Tego w ogóle nie można zrobić! Lily szło gładko, lecz też jej nie wychodził eliksir. Mój eliksir zamienił się w jakąś papkę kaszki dla dziecka.. Jedynie Severusowi wyszedł eliksir...
-Brawo dla Severusa! Jestem pod ogromnym wrażeniem! Nikomu jeszcze nie udało się stworzyć tego eliksiru w tak krótkim czasie! Severusie, dostajesz najwyższą ocenę oraz jak obiecałem.. Eliksir płynnego szczęścia.
-Co to za eliksir? - Spytała mnie Lily
-Eliksir, dzięki któremu cały dzień jesteśmy szczęśliwi i radośni.
-Heh, ciekawe jak go Severus użyje.
-To twój przyjaciel?
-Tak, jest wyjątkowy. Znamy się już od najmłodszych lat.. Ale Potter jest zazdrosny i ciągle mu dokucza.
-Co cię wkurza w Potterze?
-Wszytko. Jest leniwy i arogancki. W dodatku wyśmiewa się i dokucza innym.
Kurcze.. I jak ja mam tu Lily przekonać do tego by z nim chodziła.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz