Z okazji świąt zbliżających się świąt, życzę wam spokoju, czekoladowym jajek, aby magia była z wami zawsze w życiu oraz miłej atmosfery w rodzinie. Emily też wam życzy i Huncwoci ^.^ Dlatego z tej okazji będzie specialne opowiadanie na tą okazję. Wiem że teraz w ciągu wydarzeń będzie Boże narodzenie, dlatego on będzie po tym wydarzeniu. Jeszcze raz życzę wam wesołych świąt!
piątek, 25 marca 2016
środa, 23 marca 2016
Rozdział 12 cz.1
Stałam samotnie pod obrazem Antoni Craseworthy. Było zimno, czekałam na Huncwotów z 10 minut a nie jestem cierpliwa! Nagle poczułam perfum Pottera...
-BU! - wylazli Huncwoci z peleryny niewidki.
Nie przestraszyłam się, bo czułam ich.
-No ej nie przestraszyła się..
-Ileż można na was czekać?! Już do komnaty!
I weszliśmy gęsiego do tajnej komnaty Huncwotów. Grzał kominek, a było tak przytulne że czułam się jak we własnym pokoju.
-Okej, siadajcie. Ogłaszam rozpoczęcie zebrania. Czy w tym tygodniu wyszły jakieś zarobki?
Syriusz wyjął puste kieszenie ze spodni, a my się śmiejemy.
-Heh, taki żart. Dobrze. Jak wiecie, moje przezwisko to Rogacz. Syriusz, masz jakiś pomysł na swoje przezwisko?
-Hm..Nie.
-Lupin?
-Skoro w każdą noc wstaje o północy.. to może wilkołak?
-Nieee.. To nie pasuje! - Powiedziałam
-To jakie wtedy? -Zapytał mnie Lupin.
-Lunatykujesz?
-Czasami... A co?
-To może łącząc lunatyctwo z wilkołakiem...Może Lunatyk?
Rozszerzyły im się gałki oczne.
-TAK! JEST IDEALNE!
-Skoro jesteśmy w tematach zwierząt...To może moje przezwisko to łapa?
-Tak! Jest super, a ty Peter? - Powiedział Potter
-Em... no nie wiem.. O BOŻE O BOŻE GLIZDA PO MNIE CHODZI! GLIZDA PO MNIE CHODZI!
Peter wstał i panikował.
-Hehe może Glizdogon? - Powiedziałam
-Wspaniale! Dobrze przyjaciele, została nam tylko panna Riddle. Jakie sobie pani życzy przezwisko?
-Em.. Coś związane z rysiem na pewno. Ma ktoś pomysł?
-Hm.. BURZA MÓZGÓW! TERAZ KAŻDY MYŚLI!
Wszyscy myśleli o przezwisku podobnego do rysia. Była cisza przez następne 5 minut.
-Może Zorza? -Odezwał się Syriusz.
-Nie no co ty. Będę jak zorza polarna?
-No nie... Hm.. Dla dziewczyn się trudno wymyśla.
-W tym muszę ci przyznać rację, Rogacz. - Powiedziałam
-EJ WSTĄPIŁO WE MNIE! MAM POMYSŁ! - Powiedział Peter
-No jaki geniuszu?
-Ostatnio dużo słychać o czekoladzie która ma nazwę Milka. Nie próbowałem jej...Ale jest pyszna!
-Ty, dobra myśl! Dzięki Glizdogon. Dobrze, to co dalej?
-Co wymyśliłaś w sprawie Lily?
-Wiesz.. Niedługo w szkole odbędzie się bal z okazji wiosny. Ale po feriach. Mam pomysł, abyś zaprosił Lily, ale w inny sposób. Znajdź takie fajerwerki gdzie będą napisy, i tam będzie na tych sztucznych ogniach będzie krótki wierszyk i ,,Czy pójdziesz ze mną na bal''. Nie będzie się mogła oprzeć! Pomagaj innych kolegą, to zobaczy że jesteś odpowiedzialny i dobry. To co ty na to?
-Świetny plan, ale skąd wezmę takie fajerwerki?
-A tam gdzieś znajdziemy.
-Okej. Ej. Co to za hałasy...
piątek, 18 marca 2016
Rozdział 11
-CISZA! NO JA Z WAMI NIE WYTRZYMAM! - Odezwała się opiekunka domu Gryfonów.
Odbyło się zebranie w związku przerwy świątecznej. Peter jak zwykle objadał się pierniczkami. Lupin z Potterem grali w szachy czarodziejów, natomiast Syriusz był przygnębiony i siedział w kącie.
Postanowiłam do niego podejść.
-Ej, co się stało Black?
-Bo dalej nie mogę zrozumieć dlaczego ci wszyscy ufają. Ja ci nie ufam, Emily. Wiem z jakiej rodziny pochodzisz i przez twojego ojca moja kuzynka Bella, stała się śmierciożercą!
-Syriusz.. Opanuj się.. Nie jestem taka jak mój ojciec..
Nagle mnie zaprowadził za rękę do wspólnej ubikacji.
-Co ty robisz?! Myślałam że się przyjaźnimy..
-Emily, jak mam ci ufać? Powiedz mi. Jeszcze do ciebie tam jedziemy..
-Ah, po prostu zaufaj! Co ja ci zrobiłam?!
-Jeszcze nic. Pojadę tam do ciebie, ale tylko dla rogacza. Rozumiesz?
-Tak.. Rozumiem... Chociaż jest mi przykro że oceniasz po krwi.
Nagle wybiegłam z ubikacji. Rozumiem i nie rozumiem zarazem Blacka. To nie moja wina przecież że jego kuzynka jest śmierciożercą. Ale ja chyba wiem dlaczego on chce jechać... Żeby pokazać mojemu tacie że się nie boi.
Otarłam oczy chusteczką, przykro mi było. Zauważyła mnie Lily.
-Emily, co się stało?! Płakałaś?
-Nie no co ty.. Oczy mi się pocą..
-No mów! Co się stało?!
-Eh.. Potter i Black jadą ze mną na święta... Ale Syriusz nadal nie jest pewien czy jestem okej.
-Jak on śmie! Znam Syriusza od baaardzo dawna.. I wiem że by taki nie był... Daj mu trochę czasu.. Musi ogarnąć rzeczywistość. Ale z jego strony to nie ładnie tak trochę.. A tak w ogóle... ZAPRASZASZ POTTERA? MOJEGO WROGA NR.1 ?
-Przepraszam Lily.. Bo ja ten no.. Nie miałam nikogo innego zaprosić.
-Eh, wybaczam. Ale akurat go? Nieważne.
-Okej. Idziemy na kolację?
***
Na kolacji dyrektor mówił same nudne rzeczy.. Lecz, co powiedział teraz...Serce mi stanęło..
-Wszyscy uczniowie mają zakaz wchodzenia do zakazanego lasu.. Dlaczego? Jest tam nie bezpiecznie od jakiegoś czasu i...
Nie dokończył, ponieważ przerwała mu Mcgonagall. Pewnie nie chciała aby on to powiedział.
-Jak myślicie, o co chodziło? -Zapytał nas Teo Mccurry z Hufflepuffu.
-Nie mam pojęcia. Może panna Riddle wie? - Krzyknął do nas rudy ślizgon.
-Ty się lepiej pilnuj, bo nie wiadomo co ciebie czeka w pod łóżkiem.. Podobno węże z zakazanego lasu umieją przez rury przejść do lochów w Hogwarcie.. Czyli do waszego dormitorium. - Powiedziałam.
Natychmiast się odwrócił i chrypnął.
-Ty to umiesz wystraszyć człowieka Riddle, jestem Jimmy. - wystawił do mnie ręke wysoki gryfon o zielonych oczach i blond włosach.
-Emilly, miło mi. Taki dar.. Nawet nie muszę się starać.
-Będziesz jadła te kotlety Emily? - spytał mnie Peter.
-Eh.. Nie...
-O, dzięki!
Nagle sobie przypomniałam o wężach, które siedzą bezczynnie w tajemnej komnacie.. A ja obiecałam do nich pójść.. Włożyłam do torby pokarm i ruszyłam w stronę posągu, przy którym było tajne wejście.
Drzwi się nie otworzyły.. Dziwne. Zawsze były otwarte..
-Co robisz Emilly? - Spytał mnie Potter.
-Eh. Nic. Wiesz, dotykam ścian bo mi się nudzi.
-Aha, w porządku. Musimy ci przezwisko wymyśleć. Dziś zebranie huncwotów o godzinie 21 przy tym posągu.
-Okej, a po co?
-O nasze przezwiska. Moje już wymyśliłem.. Czas na innych i na ciebie. I zebranie także w sprawie Lily.. Wymyśliłaś coś?
-Tak...
-To wspaniale! A i zapomniałem.. Przynieś swoje zwierzę domowe. To bardzo ważne. Pokazać ci swoje?
-Tak, pokazuj!
-To... SMOK!
-Tak, mój mały smoczek Amanzi.
-Ojej, ale słodziak. Urośnie?
-Nie, jest to miniaturowy smok. Będzie on taki jaki jest. Nikt nie może o nim wiedzieć. Nie mów nikomu.
-Nawet słowa nie pisnę!
-To dobrze. Pamiętaj o zebraniu!
Odbyło się zebranie w związku przerwy świątecznej. Peter jak zwykle objadał się pierniczkami. Lupin z Potterem grali w szachy czarodziejów, natomiast Syriusz był przygnębiony i siedział w kącie.
Postanowiłam do niego podejść.
-Ej, co się stało Black?
-Bo dalej nie mogę zrozumieć dlaczego ci wszyscy ufają. Ja ci nie ufam, Emily. Wiem z jakiej rodziny pochodzisz i przez twojego ojca moja kuzynka Bella, stała się śmierciożercą!
-Syriusz.. Opanuj się.. Nie jestem taka jak mój ojciec..
Nagle mnie zaprowadził za rękę do wspólnej ubikacji.
-Co ty robisz?! Myślałam że się przyjaźnimy..
-Emily, jak mam ci ufać? Powiedz mi. Jeszcze do ciebie tam jedziemy..
-Ah, po prostu zaufaj! Co ja ci zrobiłam?!
-Jeszcze nic. Pojadę tam do ciebie, ale tylko dla rogacza. Rozumiesz?
-Tak.. Rozumiem... Chociaż jest mi przykro że oceniasz po krwi.
Nagle wybiegłam z ubikacji. Rozumiem i nie rozumiem zarazem Blacka. To nie moja wina przecież że jego kuzynka jest śmierciożercą. Ale ja chyba wiem dlaczego on chce jechać... Żeby pokazać mojemu tacie że się nie boi.
Otarłam oczy chusteczką, przykro mi było. Zauważyła mnie Lily.
-Emily, co się stało?! Płakałaś?
-Nie no co ty.. Oczy mi się pocą..
-No mów! Co się stało?!
-Eh.. Potter i Black jadą ze mną na święta... Ale Syriusz nadal nie jest pewien czy jestem okej.
-Jak on śmie! Znam Syriusza od baaardzo dawna.. I wiem że by taki nie był... Daj mu trochę czasu.. Musi ogarnąć rzeczywistość. Ale z jego strony to nie ładnie tak trochę.. A tak w ogóle... ZAPRASZASZ POTTERA? MOJEGO WROGA NR.1 ?
-Przepraszam Lily.. Bo ja ten no.. Nie miałam nikogo innego zaprosić.
-Eh, wybaczam. Ale akurat go? Nieważne.
-Okej. Idziemy na kolację?
***
Na kolacji dyrektor mówił same nudne rzeczy.. Lecz, co powiedział teraz...Serce mi stanęło..
-Wszyscy uczniowie mają zakaz wchodzenia do zakazanego lasu.. Dlaczego? Jest tam nie bezpiecznie od jakiegoś czasu i...
Nie dokończył, ponieważ przerwała mu Mcgonagall. Pewnie nie chciała aby on to powiedział.
-Jak myślicie, o co chodziło? -Zapytał nas Teo Mccurry z Hufflepuffu.
-Nie mam pojęcia. Może panna Riddle wie? - Krzyknął do nas rudy ślizgon.
-Ty się lepiej pilnuj, bo nie wiadomo co ciebie czeka w pod łóżkiem.. Podobno węże z zakazanego lasu umieją przez rury przejść do lochów w Hogwarcie.. Czyli do waszego dormitorium. - Powiedziałam.
Natychmiast się odwrócił i chrypnął.
-Ty to umiesz wystraszyć człowieka Riddle, jestem Jimmy. - wystawił do mnie ręke wysoki gryfon o zielonych oczach i blond włosach.
-Emilly, miło mi. Taki dar.. Nawet nie muszę się starać.
-Będziesz jadła te kotlety Emily? - spytał mnie Peter.
-Eh.. Nie...
-O, dzięki!
Nagle sobie przypomniałam o wężach, które siedzą bezczynnie w tajemnej komnacie.. A ja obiecałam do nich pójść.. Włożyłam do torby pokarm i ruszyłam w stronę posągu, przy którym było tajne wejście.
Drzwi się nie otworzyły.. Dziwne. Zawsze były otwarte..
-Co robisz Emilly? - Spytał mnie Potter.
-Eh. Nic. Wiesz, dotykam ścian bo mi się nudzi.
-Aha, w porządku. Musimy ci przezwisko wymyśleć. Dziś zebranie huncwotów o godzinie 21 przy tym posągu.
-Okej, a po co?
-O nasze przezwiska. Moje już wymyśliłem.. Czas na innych i na ciebie. I zebranie także w sprawie Lily.. Wymyśliłaś coś?
-Tak...
-To wspaniale! A i zapomniałem.. Przynieś swoje zwierzę domowe. To bardzo ważne. Pokazać ci swoje?
-Tak, pokazuj!
-To... SMOK!
-Tak, mój mały smoczek Amanzi.
-Ojej, ale słodziak. Urośnie?
-Nie, jest to miniaturowy smok. Będzie on taki jaki jest. Nikt nie może o nim wiedzieć. Nie mów nikomu.
-Nawet słowa nie pisnę!
-To dobrze. Pamiętaj o zebraniu!
niedziela, 6 marca 2016
Rozdzial 10
Zbliżały się święta. A ja wciąż nie miałam prezentu dla Lily! Ale nie to mnie martwi.. Muszę pojechać do mojego ojca na święta.. Może kogoś z przyjaciół zabiorę by było mi raźniej..
-Lily, jedziesz do rodziny na święta?-Spytałam
-Tak, mamy chuczną wigilię w domu. Ale nie chcę się widzieć z moją siostrą..
-Może się pogodzicie.. Ja też jadę do rodziny i chcę kogoś zabrać, bo w domu będę się czuła obca..
-To może zabierz kogoś, kogo znasz..
-W sumie.. Nie znam za wiele osób.. - Skłamałam.
-Hm.. Nie wiem sama.. Znajdziesz na pewno kogoś. Ale od jakiegoś czasu martwi mnie jedna rzecz..
O nie... Co jeśli ona wie że jestem Huncwotką?!
-Co ciebie martwi? - Spytałam, aż serce mi staneło..
-Severus interesuje się czarną magią.. To źle?
Uff..
-Em.. Wiesz.. W tym wieku się interesuje może trochę.. Ale to mu przejdzie, zobaczysz.
-Obyś miała rację..
*
Na śniadaniu, wzrok pokierowałam do huncwotów.
-Hej... Co robicie..?
Na stole mieli porozkładane karty czarodziejów.. Mieli ich chyba z tysiąc!
-Nasze karty czarodziejów, mamy już wszystkie.. Oprócz jednego!
-To gratulacje.. A jakiego?
-Kirke, starożytna czarownica, która główni zaslynęła tym, ze zamieniała żeglarzy w świnie.
-Heh, serio nie macie tej karty? Mi się ona ciągle trafia!
Wzrok wykuty na karty, został zmieniony na mnie.
-Ile masz tych kart?!
-Z 20 chyba mam Kirke..
-Serio? Przy sobie?
-Nie, mam w domu, ale czekaj.. Ktoś z was jedzie do rodziny na święta?
-Wszyscy oprócz mnie. -Odezwał się Potter.
Eh.. czemu akurat on?!
-Bo wiesz.. Ja jadę na święta do ojca.. I chciałam kogoś zabrać, bo zawsze czuję się obca w swoim domu.. Zastanawiałam się.. Czy..
-No pewnie że pojadę z tobą do ciebie! Od razu mi dasz tą kartę.
-Dzięki wielkie. Nawet nie wiesz jak mi ulżyło.
-Spoko. Ale ten Lucjusz Malfoy też tam będzie?
-Niestety...Jego ojciec i mój ojciec.. Oni bardzo się lubią i są w genach powiązani.
-Współczuje pod jednym dachem mieszkać z tym kretynem.
-Dzięki..
-Ej..Gdzie mój budyń?! -Pisknął Peter.
-Ja go nie mam.
-Ja też.
-I ja!
-Ja go mam. -Odezwał się Syriusz
-Cooo....
-Był pyszny.
-Jak.. Mogleś... Mój budyń zjeść! Będziesz wyklęty na wieczność!
Peter rzucił się na Syriusza, a ten go złapał za spodnie.
-Zapłacisz mi za to! Ten budyń był dla mnie ważny!
-Człowieku, ogarnij się.. To tylko budyń.. -Powiedział Syriusz.
-TYLKO BUDYŃ...TYLKO BUDYŃ?!
-Powinieneś ochłonąć Peter. -Powiedział Lupin.
-Grr..Zapłacisz mi za to Syriusz...
-Emily, w sumie to ja też nie jadę na święta nigdzie..
-Syriusz, mówiłeś mi coś w ogóle innego.
-Rogacz, zmieniłem zdanie. Mogę z wami jechać?
-Pewnie, im więcej tym lepiej.
-A twój ojciec?
-Mam go gdzieś, on przyprowadza swoich kolegów, a ja swoich.
-Hehe, ale się trochę boję..
-Jak ci coś zrobi, to ja mu Avadą strzelę w łep.
-Heh.
-Lily, jedziesz do rodziny na święta?-Spytałam
-Tak, mamy chuczną wigilię w domu. Ale nie chcę się widzieć z moją siostrą..
-Może się pogodzicie.. Ja też jadę do rodziny i chcę kogoś zabrać, bo w domu będę się czuła obca..
-To może zabierz kogoś, kogo znasz..
-W sumie.. Nie znam za wiele osób.. - Skłamałam.
-Hm.. Nie wiem sama.. Znajdziesz na pewno kogoś. Ale od jakiegoś czasu martwi mnie jedna rzecz..
O nie... Co jeśli ona wie że jestem Huncwotką?!
-Co ciebie martwi? - Spytałam, aż serce mi staneło..
-Severus interesuje się czarną magią.. To źle?
Uff..
-Em.. Wiesz.. W tym wieku się interesuje może trochę.. Ale to mu przejdzie, zobaczysz.
-Obyś miała rację..
*
Na śniadaniu, wzrok pokierowałam do huncwotów.
-Hej... Co robicie..?
Na stole mieli porozkładane karty czarodziejów.. Mieli ich chyba z tysiąc!
-Nasze karty czarodziejów, mamy już wszystkie.. Oprócz jednego!
-To gratulacje.. A jakiego?
-Kirke, starożytna czarownica, która główni zaslynęła tym, ze zamieniała żeglarzy w świnie.
-Heh, serio nie macie tej karty? Mi się ona ciągle trafia!
Wzrok wykuty na karty, został zmieniony na mnie.
-Ile masz tych kart?!
-Z 20 chyba mam Kirke..
-Serio? Przy sobie?
-Nie, mam w domu, ale czekaj.. Ktoś z was jedzie do rodziny na święta?
-Wszyscy oprócz mnie. -Odezwał się Potter.
Eh.. czemu akurat on?!
-Bo wiesz.. Ja jadę na święta do ojca.. I chciałam kogoś zabrać, bo zawsze czuję się obca w swoim domu.. Zastanawiałam się.. Czy..
-No pewnie że pojadę z tobą do ciebie! Od razu mi dasz tą kartę.
-Dzięki wielkie. Nawet nie wiesz jak mi ulżyło.
-Spoko. Ale ten Lucjusz Malfoy też tam będzie?
-Niestety...Jego ojciec i mój ojciec.. Oni bardzo się lubią i są w genach powiązani.
-Współczuje pod jednym dachem mieszkać z tym kretynem.
-Dzięki..
-Ej..Gdzie mój budyń?! -Pisknął Peter.
-Ja go nie mam.
-Ja też.
-I ja!
-Ja go mam. -Odezwał się Syriusz
-Cooo....
-Był pyszny.
-Jak.. Mogleś... Mój budyń zjeść! Będziesz wyklęty na wieczność!
Peter rzucił się na Syriusza, a ten go złapał za spodnie.
-Zapłacisz mi za to! Ten budyń był dla mnie ważny!
-Człowieku, ogarnij się.. To tylko budyń.. -Powiedział Syriusz.
-TYLKO BUDYŃ...TYLKO BUDYŃ?!
-Powinieneś ochłonąć Peter. -Powiedział Lupin.
-Grr..Zapłacisz mi za to Syriusz...
-Emily, w sumie to ja też nie jadę na święta nigdzie..
-Syriusz, mówiłeś mi coś w ogóle innego.
-Rogacz, zmieniłem zdanie. Mogę z wami jechać?
-Pewnie, im więcej tym lepiej.
-A twój ojciec?
-Mam go gdzieś, on przyprowadza swoich kolegów, a ja swoich.
-Hehe, ale się trochę boję..
-Jak ci coś zrobi, to ja mu Avadą strzelę w łep.
-Heh.
Subskrybuj:
Posty (Atom)