sobota, 10 września 2016

Rozdział 16

Te całe święta nie wyszły aż tak źle. Zaprzyjaźniłam się z Narcyzą, Lucjusz dostał w łeb śnieżkami od James'a, a ja się pogodziłam z Syriuszem. Mój tata miał gdzieś moich przyjaciół i nie odzywał się do nich przez resztę dni, przez co ogromnie byłam szczęśliwa. Na gwiazdkę dostałam od ojca srebrny amulet w kształcie węża i z rubinami. Od huncwotów wielką paczkę słodyczy z nieznanych mi sklepów, a od Lily w paczce dostałam ogromnego piernika i szyty ręcznie szalik. Wszystkie prezenty bardzo mi się podobały, ale dziwiłam się z prezentu od ojca. Co święta dostawałam od niego jakiś długopis z kryształami. Cieszyłam się że była jakaś odmiana. Po świętach trzeba było wracać do Hogwartu. Aktualnie siedzę z chłopakami w wagonie i w ciszy udaję że śpię.
-Rogacz, a co jak nie zdamy sum?- Spytał się Syriusz.
-Nie martw się stary. Mam plan jak będziemy znać wyniki na teście. 
Pod kątem oka zobaczyłam zaskoczonego, a zarazem podnieconego Syriusza. 
-Jak ?
-Och, głuptasie. A od czego jest moja peleryna niewidka? Profesor Mcgonagall ma w swoim gabinecie testy, wystarczy że ty zajmiesz czymś nią, a ja wejdę moją peleryną do sali i zobaczę te testy. Zapiszę wyniki na kartce i przykleję tą kartkę pod mój but. Albo po prostu zapamiętamy na pamięć. 
-Świetnie rozplanowujecie ten jakże znakomity plan, ale jedna rzecz.... Czy wy macie pojęcia że jak was przyłapią możecie mieć ogromne Kłopoty? - Powiedziałam z zaskoczenia otwierając do nich oczy.
-AAA!- Krzyknęli nawzajem.
-Boże, nie strasz nas zła kobieto. Nieładnie tak podsłuchiwać. A ty nam pomożesz w tym planie. 
-Ja? Hah chyba sobie kpisz.
-Mówię śmiertelnie poważnie. -Jego głos spoważniał.
-Echm echm. Takim wybrykiem możecie mieć poważne problemy.
-Oj nie bądź taki sztywniak..-Nie dokończył.
-Zaczekaj, co powiedziałeś?
-Eee sztywniak..
-JA NIE JESTEM SZTYWNA! PO PROSTU JA MOŻE CHCE ZDAĆ TĄ SZKOŁĘ I SIĘ NAUCZYĆ CZEGOŚ -Krzyknęłam mu prosto w twarz na to on zamilkł.
-Jesteś huncwotem, zgodziłaś się na zasady i na to wszystko. A ja po po prostu chce znać odpowiedzi do eliksirów bo nic nie umiem okej?
-Czekaj..TO JEST TO! -Wykrzyknęłam.
-Co?-Spytał zdezorientowany.
-A to, że Lily jest bardzo dobra i mogła by ciebie poduczyć. Co ty na to?
James wykrzyknął z radości i mnie uściskał, na to ja powiedziałam że chce się przewietrzyć.
Do Hogwartu zostało ok.20 minut. Postanowiłam się przejść bo wagonach i zobaczyć co się dzieje. Specjalnie ukradłam pelerynę niewidkę James'a i poszłam do wagonu Lucjusza. Wyglądał na wściekłego. Postanowiłam ukryć się w pelerynie za rogiem.
-No i ona mnie wrzuciła do jeziora! Co za bezczelność.. I niby to córka Czarnego Pana?! Phii..W ogóle na to nie zasługuje. Albo jej ci koledzy, hah. Totalnie żałosne.
-Okropność. Ona jest w ogóle żałosna i dziwaczna. Hah, a tak pro pro.. Słyszałeś ostatnio o tym jak znikało dużo mieszkańców koło Hogwartu? Bardzo dziwne, prawda? Bo ci ludzie to mugole, a ostatnio jakiś Centaur znalazł martwego mugola w zakazanym lesie. -Opowiadał kolega Lucjusza.
-Taak.. Echm echm. Zmieńmy temat. Słyszałeś że są nabory do drużyny... -Nie słyszałam do końca. ale położyłam na podłodze czekoladkę, od której ma się strasznie wybuchające krosty i wymioty. Hyhy. Wróciłam potem do mojego wagonu.
-Chłopaki, muszę wam coś... Eee..James co ty odwalasz?!
Black różdżką rzucił na Pottera zaklęcie Vingardio Leviosa, a on zwisał do góry udając że lata na miotle.
-Ćwiczę do meczów Qudditcha. Taa... Bez miotły. Ale sobie latam hehe.
-Aha.. No dobra.. Słuchajcie, muszę wam powiedzieć...-I w tym momencie usłyszałam gwizd pociągu który oznaczał wysiadkę. CZY JA NAPRAWDĘ NIE MOGĘ DOJŚĆ DO SŁOWA?!
Wysiadliśmy z pociągu, a chłopaki zostawili syf w wagonie jak zawsze. Gdy byliśmy na peronie, zauważyłam od razu Lily, która do mnie pobiegła i wyściskała.
-Jak tam wam minęła podróż? I opowiadaj jak kolacja! Chłopaki nic nie narozrabiali?
-Nieee było spokojnie. Później ci wszystko dokładnie opowiem. A James ma ci coś do powiedzenia.. -Mrugnęłam do niego.
-Eeee..No..Eeee..L-l-ly... Bo ja eee...Chciałbym się ciebie spytać...Czy eee...Nie pouczyłabyś mnie eliksirów? Bo kiepsko mi z nimi idzie a niedługo są Sumy..
-No jasne że ci pomogę. Spotkajmy się jutro po południu w naszym dormitorium. O tej godzinie są wszyscy zazwyczaj na obiedzie, więc weźmiemy se jedzenie na wynos.. I będziemy sami chyba w pokoju więc nikt nie będzie nam przeszkadzał. -
Zdziwiła mnie odpowiedź Lily, jeszcze nigdy tak nie była dla niego miła. Może ona też coś do niego czuje? Kto wie..
Nagle z pociągu wyskoczył Lucjusz, cały czerwony w krostach i o nawrotach wymiotnych. Wszyscy się z niego śmiali, a ja najbardziej miałam z niego ubaw. Zakrył się dwoma dłońmi i pobiegł wymiotować do krzaków.
-Riddle to twoja sprawka? -Spytał się mnie Syriusz.
-Co? Ja? Ja go nie znam nawet.. -Uśmiechnęłam się i puściłam mu oko.
Znalezione obrazy dla zapytania harry potter gif

                                                     ***
Kochani, wróciłam po długiej przerwie. To przez to że były wakacje, a teraz jest szkoła i mam masę roboty. Postaram się robić często rozdziały, więc się nie martwcie, tak szybko się mnie nie pozbędziecie xD Wasza Truskafka <3

wtorek, 12 lipca 2016

Opis postaci-Syriusz Black



Imię:Syriusz
Nazwisko:Black
Data urodzenia: 3 listopad, 1959r.
Rodzice: Orion Black, Walburga Black.
Rodzeństwo: Regulus Black.

Status krwi: Czysta 
Różdżka- włos jednorożca, jabłoń, 10 cali, dość sztywna.
Patronus: pies
Miejsce zamieszkania: Londyn
Miejsce nauki: Szkoła Magii i Czarodziejstwa Hogwart.
Dom: Gryffindor
Przyjaciele: Huncwoci 

Wygląd:
-Kolor włosów: Czarne
-Oczy: Szare
-Urodę ma po mamie. 
-Kolor skóry: blady
-Kształt głowy: owalna.
-Usta: średniej wielkości
-nos: normalny.

Charakter:
                             -Tajemniczy                                            -Odważny
                             -Zabawny                                               -Silny
                             -Cichy                                                    -Przyjacielski 
                             -Szczery                                                 -Zaradny. 


 Nienawidzi: 
                           -Gdy ktoś obraża jego przyjaciół
                           -Fałszywości
                           -Ślizgonów
                           -Wymądrzanie się na temat czystej krwi.
               

                                                                Boi się: 
                         -Że wszystko straci,
                         -Śmierci przyjaciół,
                         -Jego kuzynki Bellatrix Lestrange. 

Historia:
Syriusz nie miał najlepszych kontaktów z rodziną, ponieważ nie uznawał krwi czystej za rasę wyższą.
Rozpoczął naukę w Hogwarcie jako 11 letni chłopak. Tiara go przydzieliła do Gryffindoru. Jego kuzynka Narcyza była rozczarowana, ponieważ cała jego rodzina zazwyczaj trafiała do Slytherinu. 
Sam Syriusz był zły na poglądy rodziców co do statusu krwi, więc by zrobić im na złość, wywiesił w swoim dormitorium w Gryffindorze plakaty znanych mugoli. Syriusz zaprzyjaźnił się z wieloma gryfonami, gdzie znajdował się w nich James Potter. Byli nie mal nierozłączni jak bracia. Potem, stworzyli z innymi gryfonami grupę rozrabiaków nazwanym Huncwoci. Wkrótce potem, Syriusz, James i Peter odkryli mroczny sekret ich przyjaciela Remusa że jest wilkołakiem. Postanowili mu towarzyszyć w jego wyprawach nad pełnią księżyca, zamieniając się w animaga. Syriusz przybrał postać wilka. Na piątym roku, stali się niegrzecznymi chłopcami z Huncwotami. Właśnie tam, poznali ich nową przyjaciółkę Emily, która była później także w ich grupie. Syriusz ma co do niej skryte uczucia. 

To na tyle o Syriuszu. W Łape wcielił się Ben Barnes! 

Rozdział 15

Po godzinie oprowadzania po moim domu, wreszcie nastała ta godzina, godzina mojej porażki.
Wszyscy zasiedli do stołów a Syriusz ciągle patrzył się na swoją kuzynkę, Bellatrix Lestrange. Nigdy nie mieli do siebie zbyt wielkiej sympatii. Podobno gdy Syriusz był mały, miała się nim opiekować Bella. Doszło do takiej katastrofy, że kot Syriusza został zamieniony w mrówkę i zmiażdżony przez tasak.
Jeszcze kiedyś, Bella podpaliła włosy Syriuszowi.(Dobrze, przejdźmy do kolacji) Bellatrix przechwalała się swoją najnowszą kolekcją czaszek ze zwierząt. James drapał się co chwile po włosach, a w jego koszuli można było dostrzec pot pod pachami. Co chwile rozmawiał ze mną żeby nikt o niego nic nie zapytał. Okazało się, że james genialnie gra w pacmana na automatach do gry. Wie on że to mugolski przedmiot, ale nic nie ma do mugoli. Nagle nastała ta chwila. Mój ojciec zerknął na mnie i zadał pytanie:
-Moja córko, jak ci się podoba twój nowy dom u ślizgonów? Jesteś tam popularna?
-Eee..Tato. Ja.. U nich się miewam dobrze! Nie daję po sobie pojechać (skłamałam).
-To świetnie. A.. Ty chłopcze, James prawda?
James przełknął ślinę. Zrobił się czerwony a jego serce pulsowało głośniej niż piosenki wigilijne śpiewane przez elegancką kapelę u nas w pokoju.
-Słucham panie.. Lord.
-Oj mój chłopcze. Jakiej jesteś krwi? I jak to się stało że taki chłopak przyjaźni się z moją córką?
-Jestem czystej krwi i.. Tak po prostu wyszło, mamy wspólne zainteresowania... Jestem również ślizgonem.
James mrugnął do mnie tak, że nikt nie zauważył.
-Ah, to przepraszam. Zwracam honor, a ty.. Syriuszu. Podejdź no do mnie dziecko.
Syriusz wstał i powędrował ku mojemu tacie.
-Syriuszu, jeszcze z ciebie wyrośnie porządny śmierciożerca, widzę to w tobie. Słuchajcie moje dzieci, może poróbcie coś ze sobą? Lucjuszu, zaproś moją córkę i jej przyjaciół do siebie. Na pewno będziecie się świetnie bawić, a widzę że wszystko zjedliście. Ja muszę porozmawiać z panem Malfoyem.
Lucjusz oburzony zaprowadził nas do swojego pokoju. Bał się mojego taty.
Narcyza siedziała w ciszy, tak jak my wszyscy.
-Ej, Lucek. Zbierasz karty czarodziejów? - Zaczął James.
-Eee nie? To jest tandetna zabawa dla małych czarodziei. Ja wolę kolekcjonować drogie relikwy po starych czarodziejach.  -Powiedział Lucjusz przemądrzając się.
-Aha. Pobawimy się w chowanego?
-Hah, przestań. To zabawa dla małych dzieci.
-Boisz się że nikt ciebie nie znajdzie i się zgubisz? - Wtrąciłam się.
-Co?! Jasne że nie. Dobra, będę w tym uczestniczył, jako na cześć mojego honoru.
-Dobra, ja liczę. -Powiedział James.
-Coo? Boisz się że ktoś ciebie nie znajdzie? Uu przykro.
-Hm.. Masz rację Lucjuszu, bardzo się boję, oh. Może Narcyza chce szukać?
-Mogę. -Powiedziała Narcyza.
-Chowamy się w obrębie domu, w ogrodzie, na ulicy. Jasne?-Powiedziałam.
-Jasne. Zaczynamy.
Pobiegliśmy schodami na dół. Byliśmy już w ogrodzie, a Narcyza pod furtką liczyła do 100.
Pomyślałam, że schowam się na ulicy przed domem koło wielkiego zaułku, gdzie były stare pudła i śmietniki. Schowałam się niczym myszka. Usłyszałam, że jako pierwszego, Narcyza znalazła Lucjusza, co dureń nie chciał się pobrudzić i schował się za krzaczkiem. Potem schwytała James'a. Syriusz widocznie się dobrze schował bo tak nas szukają już 10 minut. Zbliżał się wieczór, było ciemno. Nagle usłyszałam jak jacyś dwaj faceci idą przez zaułek, gdzie ja się schowałam. Okazało się, że to dwaj ślizgoni, którym kiedyś dokopałam..
-Ej śliczna, co tu w pudle siedzisz? Stary cię wyrzucił?
Chciałam uciec, ale jeden z nich mnie złapał za nogi a ja upadłam.
-Nie tak prędko mała, co tak uciekasz?
Jeden z nich, blondyn, wbił w moją rękę sztylet, a następnie zagroził że jak będę się drzeć to mnie zabiją. Byłam przerażona. Różdżkę mi zabrał wysoki brunet. Blondyn miał zamiar rozebrać mnie, ale ja go kopnęłam w jądra, ale to na nic ponieważ kopnął mnie w brzuch i ja upadłam. Nie wiedziałam co zrobić, płakałam ale nikt mnie nie słyszał. Krew leciała po całej podłodze, a oni mnie kopali i próbowali zgwałcić. Nagle ktoś rzucił na nich cruciatę. Ten ktoś, był w ciemnym ubraniu, zabrakło mi siły żeby wstać i zobaczyć jego twarz, ale widziałam jak porządnie sprał tych gości że krwawili. Następnie on mnie wziął na ręce i spytał czy żyje. Okazało się że to Syriusz.
-Wszystko okej, po za zakrwawioną ręka i pobitymi nogami, dzięki Syriusz... Myślałam że już po mnie. Jak mnie znalazłeś?
-Schowałem się kilka metrów dalej od ciebie i usłyszałem płacz, natychmiast ruszyłem ku nich i nie dałem im za wygraną. Byli to dwaj bracia, Jason Shitis i Mason Shitis. Jesteś na pewno cała?
Postawił mnie na płaskim kamieniu, gdzie byliśmy przed domem.
-Na pewno.. Jeszcze raz ci dziękuje... Naprawdę. Uratowałeś mi życie.
-A! Bym zapomniał.
Syriusz wyjął z kieszeni moją różdżkę oraz naszyjnik.
-Ooo! Mój naszyjnik! To jedyna pamiątka po mamie, gdyby nie ty, to bym nie miała już żadnej pamiątki po niej...
-Proszę bardzo. Jestem do usług jeśli chodzi o te sprawy, a jeśli się martwisz czy mnie wyrzucą ze szkoły za ten czar, nie martw się. Mam sposoby.
Syriusz się do mnie uśmiechnął a ja do niego. Opatrzył mi ranę, a ja śpiąca położyłam się na jego ramieniu i patrzyłam się w gwiazdy. Utulił mnie ręką.
-Jaka jest twoja ulubiona gwiazda? -Spytał Syriusz.
-W sumie to nie mam ulubionej, lubię różne gwiazdozbiory.
-Moją jest Gwiazda Polarna. Wiesz dlaczego?
-Nie, powiedz?
-Bo ma najładniejsze kształty. Na przykład mała niedźwiedzica kojarzy mi się z Hogwartem.
-Heh, jakież to urocze. Można powiedzieć że Hogwart to nasz drugi dom.
-Taak.. Słuchaj Em, przepraszam że wtedy byłem dla ciebie niemiły. Nie znałem cię, a już ciebie oceniałem, wybaczysz mi?
-Jasne że tak.



***********************************************************************************Przepraszam że tak dłuuuuugo mnie nie było, ale są wakacje. Z okazji tego cudownego czasu, życzę wam wiele przeżyć, przygód, wakacyjnej miłości ;3 oraz byście byli szczęśliwi :D Pozdrawiam, wasza magiczna truskawka :D

niedziela, 5 czerwca 2016

Rozdział 14

-O.. Witaj ojcze..-Powiedziałam.
-Witaj Emily. Kim są te dwie przybłędy?-Spojrzał na huncwotów.
-Eee..Moi przyjaciele... To jest James Potter, a to Syriusz Black..
-Hm..Kojarzę nazwisko Potter. Ale Black..
-Tato!-Zawołałam. Nie chciałam żeby go krytykował ponieważ według jego kuzynki, Bellatrix Lestrange, Syriusz jest zdrajcą krwi.
-Dobrze więc. Jako iż mam dzisiaj dobry nastrój, pozwolę wam przejechać się moją dorożką. -Powiedział.
Syriusz przewijał oczami i chyba żałował że ze mną pojechał..
Gdy lecieliśmy dorożką, James zachwycał się widokami jak nigdy. Mówił mi, że chmury co są nad nami, przypominają mu tosty, które robiła mu jego mama. Zdziwiłam się, bo tosty to tosty, wyglądają tak samo. Na to on powiedział że jego mama robiła inne. Robiła w kształcie chmur z owocami. To by wszystko wyjaśniało. Po jakimś czasie znaleźliśmy się na miejscu.
 

Staliśmy przed moim domem.. Widziałam jak w oknie przyglądał nam się Lucjusz Malfoy. James mu pomachał a ten prychnął i się odwrócił. Weszliśmy do środka dworu. Z boku wejścia był ogromny gargulec, co trzymał w ręku miecz z napisami po łacinie. Zaprowadziłam chłopaków do mojego pokoju.
Miałam w nim ponuro. W sumie mój pokój był w stylu gotyckim i był cały czarny. Zauważyłam że moje pokojówki posprzątały go idealnie.
-Fajny pokój..Będziemy tu spać?-Spytał Potter.
-O nie kolego. Wy śpicie w innym pokoju. Moje pokojówki już wszystko przygotowały. Przepraszam wtedy za mojego ojca..Ale wiecie jaki on jest..
-Ja najbardziej się obawiam mojej kuzynki Bellatrix. Ona tu będzie? -Spytał mnie Black.
-No wiesz.. Ojciec Lucjusza jest zżyty z rodziną Blacków. Bellatrix przyjdzie tu ze swoją młodszą siostrą Narcyzą. Podobno Lucjusz się w niej podkochuje
-Uuu.. Czyli mamy dziś powód by mu dokuczać. Gdzie ta jego lala? -Spytał Potter.
-U Lucjusza.
-Zatem nie traćmy czasu i idźmy do nich!
Poszliśmy ciągłym korytarzem i stanęliśmy przed pokojem Lucjusza.
Potter podsłuchiwał ich rozmowę.
-Lucjuszu, ale jeżeli ktoś się dowie? -Spytała Narcyza.
-Możesz o to być spokojna. Nikt się nie dowie.
-O fu.. Zaraz będą się tu całować! -Powiedział Potter szeptem
-Chyba on to usłyszał..
Nagle otworzył drzwi Lucjusz. Był cały czerwony, a nas trzasnął drzwiami w głowę.
-Co tu robicie! -Spytał.
-Eee.. Sprawdzamy czy masz.. Dobre drzwi! -Powiedział Potter.
-Aha, na pewno.
-Kim jest twoja towarzyszka?
-Eeee.. To moja.. Eee.. Przyjaciółka!-Lucek był zmieszany.
-Aaaa.. Przyjaciółka..
-Dziwię ci się Riddle że tych pacanów tu zaprosiłaś. Myślałem że gorzej upaść nie możesz..
-Jak byś chciał wiedzieć, to są moi przyjaciele i nie masz prawa ich krytykować.
Prychnął i zamknął drzwi przed naszymi oczami. Narcyza wydawała się miła. Miała bladą cerę, oczy przestraszone jak jelonek, a jej usta były jak jarzębina.
-Współczuje jej.
-Ja też. No to co? Może nas oprowadzisz.
-Okej.. Gdzie chcecie iść? Może do ogrodu?
-Okej!
Zeszliśmy ze schodów i kierowaliśmy się długim korytarzem ku drzwi wejściowych do ogrodu.
Ogród był ogromny, stały na nim gargulce, rzeźby oraz kolumny. Kwiaty były czerwone, najczęściej róże. Pachniało tam kroplami deszczu, a rosa płynęła z jednego liścia na drugie. W ogrodzie nie było śniegu, bo mój tata ochronił go tajnym zaklęciem przed zimą. Byłam ciekawa, co dostanę na święta od taty. Zazwyczaj dostawałam kolejne szkatułki na eliksiry czy też czarne szaty. Nie podobało mi się to, że tata wydaje tyle kasy na takie prezenty. Mi tylko wystarczyłaby jego troska i wsparcie. Co wieczór sama siedzę w pokoju i czytam książki. Raz na jakiś czas przychodzi do mnie.. Ale tylko by powiedzieć coś niepotrzebnego. Dalej zaprowadziłam chłopaków do naszej studni, w środku ogrodu.
Miałam przy sobie parę sykli. Wrzuciłam je do studni i pomyślałam o tym, by te święta były udane.
James też wrzucił i .. W sumie nie wiem co sobie życzył bo się nie zdradza życzeń, ale chyba miał na myśli to, by Lily z nim chodziła. Black też wrzucił. A o nim to nic nie wiedziałam i nie wiem co sobie mógł życzyć. Następnie pokierowaliśmy się do wielkiej sali, gdzie ma się odbyć wieczorem przyjęcie.
Były tam tylko pokojówki i kucharki. Czułam z kuchni zapach indyka i puddingu. Na krzesłach były nasze imiona. Ja miałam siedzieć daleko od taty.. Najbliżej chłopaków. Na przeciwko Syriusza ma siedzieć jego kuzynka Bellatrix Lestrange. Byłam cała zestresowana.. Już chciałam by ta kolacja minęła.

niedziela, 8 maja 2016

Rozdział 13

W czasie podróży rozmawialiśmy o swoich ulubionych drużynach w Quddithu. Potter mlaskał, gdy jadł bułkę.
-Możesz nie mlaskać?-Spytałam.
-Nie,nie mogę. To jest zbyt niekuszące.-Odpowiedział.
-Pff, bardzo zabawne. Ej, głodna jestem. Kupimy coś z wózka bufetu ?
-Okej.
Właśnie w tej chwili podeszła do nas starsza kobieta i spytała co chcemy kupić.
Wszystkie smakołyki były kuszące, lecz nie przepadałam za słodyczami. Ale.. Musiałam coś kupić, bo jestem za chuda. Mam 49kg, a jeszcze będą myśleć że wpadłam w anoreksję jak nie będę jeść.
-Ee.. Poproszę pałkę lukrecjową i Drablesy.-Powiedziałam.
-Bardzo proszę, to będzie 5 galeonów.
Podałam staruszce pieniądze, a Black i Potter wykupili chyba cały wózek.
-Boże.. Wy to zjecie?
-Yhym!-Powiedział James z pełną buzią.
Wzdychnęłam i przeżuwałam moją pałkę lukrecjową. Byłam biała jak kreda, bo myślałam o tym, czy mój ojciec będzie zły że przyprowadziłam kolegów do jego domu..Coraz bardziej się zastanawiam, czy to był dobry pomysł.
-Ej, co taka blada jesteś? Coś się stało?-Spytał mnie Syriusz.
-Ech, nic. Po prostu się stresuję. Boję się że mój ojciec będzie zły. Od razu mówię, żebyśmy jak najszybciej uciekli od stołu,gdyż  mój tata będzie rozmawiał o niesmacznych rzeczach przy jedzeniu..
-Czyli o jakich?
-A o takich James, że ci się w głowie nie mieści. Będzie mówił o krwi i takie rzeczy.. Więc radzę wam zjeść u mnie w pokoju..
-Racja. Ach! Wysłałem przed wczoraj list do moich rodziców i jeszcze nie odpisali. Złożyłem im życzenia i wysłałem paczuszkę z moimi ocenami i prezentami.
-Hym, coś się zaskoczą z tymi *twoimi ocenami*-Uśmiał się Black.
-Wcale nie! Ja jestem naprawdę znakomitym uczniem, jak to zacytował nasz profesor Dumbledore.
-Pff. Mi najsłabiej poszło chyba z eliksirów. Sądziłam że to łatwy przedmiot, lecz pozory mylą.
Nagle jakiś ślizgon dokuczał młodszemu koledze. Był to gryfon, o rudych włosach, niebieskich oczach, piegach i okularach. Natychmiast poszłam tam do nich i spytałam o co chodzi.
-Ten rudzielec miał mi odrobić zadania z eliksirów, a co mam? Same pały i nic mi nie odrobił. Przysięgam ci Weasley że rodzona matka cie nie pozna jak do niej teraz przyjedziesz! Hm.. A może nie przyjedziesz? Może ja ciebie wywalę z wagonów? Wtedy byś się nauczył posłuszeństwa!-Krzyczał ślizgon, trzymając gryfona za kaptur.
-Sam powinieneś też odrobić lekcję czasem! I nie masz prawa ode mnie tego wymagać.
-Puść go!-Krzyknęłam.
-To jest twój szczęśliwy dzień, Weasley. Masz szczęście że twoja koleżaneczka Riddle, cię uratowała. Nie że jej się boję, ale nie ma sensu z nią kłótni bo i tak z nią nie wygrasz.-Ślizgon puścił do mnie oko i poszedł na swoje miejsce.
-Matko, co za frajer..Cześć..Artur tak?-Spytałam gryfona.
-Tak..Ale nie zrób mi krzywdy!
-Eh, dzięki za takie podziękowanie.
-Nie..Nie miałem tego na myśli, przepraszam! I dziękuję za uratowanie mnie.-Złapał mnie za rękaw lekko i powiedział.
-Hym, rozumiem. Czy tylko dlatego ciebie zaatakował?
-No..Tak. Każe mi robić za niego zadania domowe a jak tego nie zrobię, to mnie goni po całej szkole i chce mnie zabić.
-Przy mnie ciebie on nie zabije.Chcesz usiąść z nami?-Wskazałam na huncwotów.
-Nie,dzięki. Ja już siedzę obok mojej koleżanki i kolegów, ale dzięki za propozycje.
-Okej,nie sprawy.
Poszłam do mojego wagonu i dalej rozmawiałam o czymś bezsensownym z chłopakami.
Nareszcie usłyszeliśmy dźwięk świstu pociągu i kierowcę który krzyknął ,,Proszę wysiadać''!
Zabrałam swoje rzeczy, a chłopacy zostawili okruchy na kanapie. Zobaczyłam mój dom na wzgórzu i od razu podskoczyło mi serce. Przed moimi oczami stał mój ojciec.

Informacja!

O matko, przepraszam was za tak długą nieobecność! Ale szkoła i nauka, to wiecie jak to jest ;_;
Od teraz będę częściej wstawiać opowiadania więc się nie martwcie! I proszę was o to, byście zostawiali komentarze, bo nie wiem czy mnie czytacie czy tak sobie tylko zaglądacie. Bardzo by mi miło było.. D; Więc się nie martwcie! Będę wstawiać dłuższe i częściej opowiadania B)

piątek, 8 kwietnia 2016

Rozdział 12 cz.2

Słyszeliśmy hałas, jak by coś się pełzało wielkiego po podłodze. Nagle zobaczyłam moich przyjaciół, węże.
-O BOŻE CO TO?! ZA Z STĄD CHCE IŚĆ! -Krzyczeli na wzajem chłopcy.
-Spokojnie, to moi przyjaciele. Oni są nie groźni. Nie ugryzą was, jak nie będziecie tak krzyczeć.
Sycznął do mnie największy z nich.
-A co to za banda pomyleńców? A tak pro pro, witaj Emily, dawno się nie widzieliśmy..
-To są moi przyjaciele..Hucnwoci. Są nie groźni, mogą tu zostać. 
-Skoro tak mówisz, wierzymy ci. Jednak gdyby ciebie zaatakowali, wiesz gdzie nas szukać.
-Jasne.
Chłopacy mieli przedziwne miny, lecz po chwili zrozumieli. Mam to genetycznie...
Po chwili tej, pokazałam mojego fenika im a oni swoje zwierzątka. Potter pokazał swojego małego smoczka, Peter swojego szczura, Lupin zaś pokazał sowę a Black natomiast czarnego kota.
Zabawa z zwierzakami była przednia. Wreszcie się poczułam.. Ważna, doceniona, wspierana... Oczywiście u boku Lily także się tak czuję. Jestem szczęśliwa że spotkałam takich oddanych przyjaciół. Jednak nadal widział niepewność w oczach Syriusza. Eh.. Minie trochę czasu za nim się polubimy.
Po długim zebraniu, czas był wracać do dormitorium.Ubrałam swoją nocną pidżamę i zasnęłam w głęboki sen.
                                                                      ***
Widzę słońce, które grzeje nasz istny świat. Zastanawiałam się, czy wygaśnie i czy ja także..
Drzewa zakazanego lasu kołysały się w lewo i w prawo. Rzeczka płynęła, a na niej bawiły się nimfy wodne. Cudownie było.. Do teraz. Nagle pojawiła się ciemna chmura, niebo już nie było niebieskie, lecz szare. Było to trochę tak, jakby całe szczęście zniknęło ze świata. Ujrzałam swoich przyjaciół powieszonych na drzewach, jak wisielce. Mój ojciec śmiał się złomieszczym śmiechem, wbił się ponad niebo i mnie obserwował. W rzeczce już nie było wody, lecz krew...Moja. Słońce się wypaliło jak żarówka. Ja zaś znalazłam się razem z przyjaciółmi na drzewach i... Stało się coś strasznego...

-Emily!-Obudziła mnie Lily.
Byłam cała w pocie. Matko Boska.. To było straszne. Przez pół minuty miałam oczy szeroko otwarte a usta także. Lily pstrykała w moje oczy rękami lecz nic nie pomogło.. Nie mogłam uwierzyć co się stało..Lecz to był tylko sen.. Czułam się jak by był prawdziwy.
-Lily, przepraszam. Miałam koszmar... Muszę się umyć.
Wyszłam z pokoju i zwróciłam swój wzrok ku łazienki. Na szczęście pusta, Uff...
Rozebrałam się i zamknęłam na klucz drzwi od łazienki. Umyłam delikatnie swoje nogi pod prysznicem i użyłam żyletki by je ogolić. Eh.. Ja niezdara, żyletką sobie sprawiłam krew na nogach na przywitanie.
Zmyłam krew z nóg i umyłam włosy. Od przyjazdu tutaj, schudłam 3 kg. Muszę coś zjeść!
Ubrałam szatę hogwartu i buty. Upiełam moje włosy w roztrzepanego koka. Jak zwykle, pomalowałam usta czerwoną szminką i podkreśliłam małą kreską oczy. Eh.. Codzienny dzień. Spojrzałam na plan lekcji. Mamy dzisiaj lekcje latania w zanadrzu i zielarstwo oraz obronę przed czarną magią. Okej, przeżyję!
Powiałam do Wielkiej sali na śniadanie. Dziś podawano bigos i pierniki. W gratisie dali mały prezencik na święta. Każdy był inny. Ja dostałam dziwną kostkę. Pisało na niej ,,Otwórz mnie, kiedy czas nadejdzie''. Zdziwiłam się. Lily po 30 minutach także dołączyła do posiłku. Ona dostała dziennik na karty kolekcjonerskie do magicznych kart. Oczywiście, Potter zazdrościł i się wymienił z Lily na kapcie w czerwono-białe kropki, dzięki którym można była lewitować z kilka cm nad podłogą. Eh.. Wszyscy dostali wspaniałe prezenty. Tylko ja jednak jakiś klocek. No ale cóż, czegoś by mogło się spodziewać. Po co mi jakieś fajne rzeczy skoro w domu mogę torturować misie jak mi się zechce, skoro dostaje klocek! Mam gdzieś tych psorów. Mam w nosie czy nie zdam czy nie. Choć się dobrze uczę... Po prostu wnerwia mnie to że są dla mnie inni niż dla innych.. Eh, szkoda gadać.
Na lekcji latania poradziłam sobie znakomicie. Nawet mi zaproponowali miejsce w drużynie, jednak mnie to nie ciągnęło jako pasja. Lily się kilka razy wywaliła z miotły, że skręciła rękę. Trawiła do skrzydła szpitalnego i musiała siedzieć w gibsie. Odwiedzałam ją, podawałam jej lekcje oraz materiały..
Nawet Potter przesłał jej czekoladki, skusiła się na jedną.Po dwóch dniach wróciła do normalnego stanu. Nadszedł czas pakowania się na święta. Spakowałam swą walizkę i czekałam na Blacka i Pottera przed dormitorium. Spóźnili się o 10 minut. Na szczęście, pociąg jeszcze nie odjechał i wsiadliśmy ku podróży.