-Witam was drodzy uczniowie, na pierwszej lekcji eliksirów.. na czwartym roku.- Przywitał nas z niewielką radością, nauczyciel Horacy Slughorn.
-Wyjmijcie proszę podręcznik pt.,,Magiczne wzory i napoje''!
Posłusznie wyjęłam podręcznik z mojej zadziurowanej torby. Podręcznik liczył 5 lat nauki, a miał około tysiąc stron..
-No to może zaczniemy od czegoś łatwego.. Proszę mi wymienić podstawowe zasady przyrządzania eliksiru.
Lily Evans, natychmiastowo podniosła rękę, a Huncowci patrzyli na profesora jak by ducha zobaczyli.
Matko...Ale z nich gamonie! Przecież to jest podstawa magii! Jak można takich prostych rzeczy nie wiedzieć... Ja bym to powiedziało z ogromną szybkością i melodyjnie w dodatku!
-Nie ty Evans... Może... O! Riddle, pochwal się bowiem wiedzą o eliksirach! - Uśmiechnął się do mnie kpiąco Slughorn.
Zamarłam, nie spodziewałam się tego że to mnie zapyta... Chyba przesadziłam z tym w moich myślach że umiem to elegancko na pamięć... Huncwoci odwrócili wzrok od profesora i patrzyli się na mnie z dziecięcym uśmiechem..
-Eee... No.. Ten.. No... Podstawy tych no jak się robi eliksiry, prawdaż?
-Em..Nie. Zasady przyrządzania dokładnie.
-Oh, to proste! Em...- Matko, w co ja się wkopałam! Takiej prostej odpowiedzi nie wiedziałam...
Lily szturchnęła mnie ramieniem i napisała mi na małej karteczce tak, by nikt nie zauważył. Udawałam że kichnęłam i szybko przeczytałam co tam było napisane.
-No najpierw należy dobrze ustawić kociołek, bo inaczej eliksir się nie uda.
-Wyśmienicie, dalej proszę.
-Trzeba także pojąć znajomość ze składnikami które potem dajemy do eliksiru rzecz jasna..
-Oh, proszę dalej mówić, panno Riddle!
-Proporcje, kolejność wkładania produktów do wywaru oraz... oraz...
-Czekamy panno Riddle!
-Trzeba wiedzieć także który składnik jest najważniejszy.
-Wybornie, 10 punktów dla Gryffindoru!
Odetchnęłam z ulgą a Gryfoni śmiali się od ucha do ucha, że zdobyłam im kilka punktów.
Natomiast ślizgoni, patrzyli na mnie z pogargą i z satysfakcją.
Nie podobała mi się postawa ślizgonów, mogli sami się zgłosić aby zdobyć parę punktów!
-Otwórzcie moje drogie dzieci podręcznik, na stronie...
**
Po lekcji eliksirów udałam się z Lily do dormitorium.
Ale nie tylko my tam się udałyśmy.. Była ta zapchlniona banda Huncwotów.
James Potter, podszedł do mnie z kpiącym uśmiechem.
-Co riddle, zapomniało się trochę o elksirach, skoro ta rudowłosa piękna Lily, ci podpowiedziała?
-Nie nazywaj mnie tak! -Warknęła Lily.
-Będe nazywać, puki się ze mną nie umówisz!
-Pff.. Zapomnij! Ja już mam chłopaka!
Nagle Potterowi rozszerzyły się oczy.
-Co?! Jak to! Kto to jest ten dzięcioł, którego wybrałaś zamiast mnie?!
-Nie twój interes, ale podpowiem Ci, że nie jest z tego domu.
Na twarzy Jemsa pojawił się smutek i zarazem wściekłość. Nagle wzrokiem odwrócił się do mnie.
-A co do ciebie Ridlle, policzę się później. Do zobaczenia na OPCM, pa Em!
Em, co ta za ksywa? Nazywam się Emily, a on najgłupszą na świecie dał ksywę, jaka może być.
Zabrałam podręcznik do OPCM (Obrona przed czarną magią) i szybkim pędem pognałam do ruchomych schodów, jednak.. One dziwnie się poruszały. Raz były przewrócone po prawej stronie i raz po lewej. Nagle zobaczyłam, że nie jestem sama. Huncwoci siedzieli na górnych schodach obok sali. To ich sprawka!
-Jeny weźcie wreszcie przestańcie!
-Za nic w świecie! To fajna zabawa!
-Gorzko tego pożałujecie, gdy tylko wyjdę z tych schodów!
-Już się boimy!
-To się bójcie! Spodziewajcie się najgorszego dzisiejszej nocy.. Bo bowiem.. Nie będziecie zachwyceni tym, co będziecie mieli jutro z włosami!
Najgrubszy z ich bandy Peeter, odezwał się piskiem.
-Nie!! Układam moją grzywkę specjalnym lakierem i odżywką, nie pozwolę być zniszczyła moją ukochaną grzywkę!
Chłopcy patrzyli na Peetera ze zdziwieniem. Serio, Peter zachowywał się jak pięcio-latek.
James wreszcie odczarował schody bo gruby się mazgaił.
-Może małe ,,dziękuje''? - Prychnął James.
-Dziękuje za stracony czas, ponieważ spóźniliśmy się 10 minut..
-CO?!
-Jajco,lepiej choćmy bo jeszcze nam zabiorą punkty od domu..
-Jakbyśmy tego nie wiedzieli. Idziemy!
Dotarliśmy do sali OPCM, byłam strasznie wkurzona na Huncwotów, ale nieźle się ubawiłam.
-Oh, widzę naszych kochanych spóźnialskich!
Przełknęłam ślinę a James się odezwał:
-Przepraszamy, ale te schody ciągle się ruszały i nie mogliśmy przejść do sali! Miałem już iść na lekcję, ale zauważyłem że Emily zgubiła pormonetkę. Przybiegłem do niej i nagle schody się poruszały w różne strony.
Ale nie dałem się tym schodom! Zatrzymałem je za pomocą zaklęcia, którego się nie dawno nauczyłem na lekcjach!
-Och, a jakie to było zaklęcie, panie James? - Zapytałam z przewagą nauczyciel.
James stał osłupiony. Ale postanowiła mu pomóc.
Przemówiłam do jego myśli, ponieważ miałam taki dar.
-James,Impedimenta.
-Co? Kto mówi?!
-Zaufaj mi, Impedimenta.
-Impedimenta, panie profesorze.
-Świetnie, 2-punkty za śpóźnialstwo,oraz 5+ punktów za odwagę oraz znajomość czaru w trudnej sytuacji.
Pf.. znajomość czaru w trudnej sytuacji? To ja mu te zaklęcie powiedziałam a on teraz zyskuje pochwałe.
-James, to dobrze że zachowałeś się gentleman w stosunku do panny Emily, ale upraszam aby usiąść w ławce bo chcę zacząć lekcję.
-Dobrze panie profesorze. Panno Riddle, czy usiadła by pani ze mną w ławce? - Zapytał z uśmiechem Potter, coś knuje albo chce wiedzieć co mu tam siedziało w głowie.
-Oh, oczywiście panie Potter.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz