niedziela, 27 grudnia 2015

Rozdział 4

-Dobra, a teraz gadaj. Jak wlazłaś do mojego umysłu? Bo wiem że to ty! - warknął James.
-Taki dar, poza tym... Gdy by nie ja.. Odebrali by nam punkty.
-Taa.. dzięki. Mam jeszcze jedno pytanie..
-Słucham.
-Czy Lily serio ma chłopaka?
-A bo ja wiem? Znam ją tylko parę dni. Ale może.. Wiesz, na jej miejscu nie wybrałabym ciebie.
-Haha, serio? Jakie mam wady, panno riddle?
-Jesteś arogancki, bezszczelny i wyżywasz się na mniej silniejszych od siebie.
-O.. przynajmniej mam zaletę. Jestem silny.
-Yhy, pamiętaj że na następnych zajęciach siedzę z Lily.
-Jasne, bo Luniek już się o mnie martwi że z tobą siedzi. Jeszcze się boje że mnie zabijesz.
Oburzyłam się. Jak on śmie? Że ja niby chcę go zabić?
-To twoja kolejna wada, oceniasz ludzi po rodzinie.. Tak właściwie.. kto to Luniek?-Spytałam z żartownym wzrokiem.
-Lunatyk, jest moim kumplem z Huncwotów. Zresztą.. Nie wtrącaj się. Sprawy państwowe.
-Państwowe powiadasz?
-Tak powiadam.
-No to super, może coś lepszego powiesz bo mnie przynudzasz.
Nagle profesor przewrócił do nas wzrok i zapytał..
-Riddle, Potter! Jakie było moje ostatnie zdanie?
-Eee... Na temat lekcji.-odpowiedział James.
Klasa się uśmiała cichymi szeptami.
-Oh, jaka wielka orientacja! Może pan Potter chciałby nam trochę opowiedzieć o tym ,,temacie lekcji''?
-No.. temat lekcji... Opiera się... na.. Lekcji.

(srr nie mogłam się powstrzymać xD Taką reakcję miał nasz kochany profesor.)
-Naprawdę panie James? Olśnił mnie pan poprostu! Może.. Kartkówka na prezent?
-Jestem nauczony na błysk.
-W takim razie świetnie. Wyjmujemy pergaminy.
Cała klasa się oburzyła i krzyczała po cichu. Ale Potter jest głupi. Nigdy z nim już w ławce nie usiąde!
Dzisiaj po szkole się rozejrzę i zobaczę.. Gdzie są ukryte te komnaty oraz inne zagadki tej szkoły.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
W nocy, wymknęłam się z dormitorium po cichu, aby nikt nie zauważył. Musiałam uważać na duchy, w tym bezgłowego Nicka oraz Jęczącą Martę, która podobno zmarła 31 lat temu. Nie znam przyczyn jej śmierci, ale tata mi opowiadał o niej że to była jego przyjaciółka. Koło Pomnika Borysa Szalonego, pojawiło się tajemnicze przejście. Było całe zakurzone oraz plątały się tam pajęczyny. Jak to ja ciekawska, poszłam tam. A tuż za mną zamknęły się wrota. Trochę się przestraszyłam, ale mam różdżkę, mogę wypowiedzieć przecież zaklęcie ,,Bombarda''. Idę wzdłuż korytarza, który się ciągnie dość długo. Nagle ujrzałam węża, potem 2 węże a potem.. Całe stado! Chciałam już uciekać, ale to by było bez sensu. Te węża mają z 1 metr wzrostu i.. Chwila, chwila... Przecież jestem wężousta! Umiem z nimi rozmawiać i raczej nic mi nie zrobią.
-Co tu robisz, nędzna czarownico o tej porze i  w tym strasznym miejscu? - Spytał dowódca węży.
-Przepraszam, nie chciałam państwu zakłócać ciszy! Zaciekawiło mnie te miejsce po prostu..
-Ty.. nas rozumiesz?
-Oczywiście, mam to po moim ojcu.
Nagle rozległy się węże szumy, najwyraźniej chyba wiedzą kim jest mój ojczulek.
-Ach, czy jesteś spokrewniona z Tomem Riddle'm ?
-Tak, to mój tata.
-Och! Przepraszamy... Może panienka tu przebywać kiedy chce. Twój ojciec był wspaniały! Zawsze nas karmił, zajmował się również... Lepszego człowieka nigdy nie poznałem! Inni czarodzieje rzucali w nas kamykami, wyśmiewali się z nas... Nawet kilka węży ze stada ucierpiało.. Lecz Tom.. Zawsze nas chronił!
Nagle mnie zatkało.. Mój ojciec.. ,,Wspaniały''? Coś mało wiem o nim...
-Och, nie byłabym taka pewna że jest wspaniały.. Zabił mnóstwo niewinnych ludzi! A innym czarodziejom groził, jak nie dołączą do niego.. To ich zabije! Teraz nie nazywa się Tom, nazywa się Voldemort!
Węże najwyraźniej się zdziwiły, głośno szeptały oraz nie wierzyli w moje słowa.
-Cisza! Przecież wszyscy wiedzieli że przeszedł na złą stronę, ale nie sądziłem że aż tak się zmienił!
-Zaraz.. To wy wiecie dlaczego mój ojciec taki jest?
-Och... tak. Nie zrobił tego z przyjemności. Zrobił to dla zemsty. A wszystko to przez śmierć jego żony, Kareen. 
-Jak to? Moja mama zmarła na gróżdzicę! Może i było to mega smutne ale... Żeby się mścić na cały świat..
-Hah, ona nie zmarła z powodu choroby!
-Jak to?!
-Ona zmarła dlatego bo..
Naglę było słyszeć wielki huk. Ktoś wszedł do tej komnaty! Użyłam zaklęcie, które sprawiało że byłam nie widzialna.. Ale nie mogłam tak zostawić tych węży! Przecież ktoś może je zabić.. Na nich także użyłam zaklęcie. Hah, wszystko jasne.. To Huncwoci! Ale.. zaraz, zaraz.. Oni tańczą?!

-Łapa! Dawaj bit!
Naglę jakiś czarnowłosy chłopak udawał jakiegoś rapera, a James tańczył dziwny taniec. Najwyższy z nich, chyba Lupin.. Patrzył na nich jak na idiotów. Peeter natomiast zajadał się pasztecikami z dyni.
Matko.. Ale oni są na serio idiotyczni! Nagle jeden z węży podrapał się po łuskawej skórze i przewrócił mały kamyczek.. Eh...
-Ktoś tu jest!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz